Samochody hybrydowe i elektryczne – same wady, zero zalet?
Klasyczne koncerny samochodowe, zmuszone modą, przepisami lub dobrym wizerunkiem, powoli wprowadzają samochody hybrydowe (paliwowo-elektryczne), elektryczne. Jest to bardzo kosztowny eksperyment, który nie ma szans się powieść. Czy sądzicie inaczej?
Najtańsza w Polsce hybryda to oferowana przez Hondę – Honda Jazz Hybrid. W wersji tradycyjnej kosztuje około 50 tys. zł brutto. Hybrydowy Jazz w wersji Comfort kosztuje 69 900, natomiast edycja Elegance to wydatek 74 900 złotych. Za takie pieniądze można kupić co najmniej dwie Skody Fabia, a na rynku samochodów używanych przebieramy w ofertach jak w ulęgałkach.
Połknięcie gorzkiej pigułki w postaci wysokiej ceny wcale nie oznacza ekonomicznej jazdy. Honda Jazz benzynowa w podstawowej wersji spala w mieście 6,6 litra, hybrydowa – 4,4l. Przy obecnych cenach paliwa oznacza to oszczędność około 12 zł na każde 100 km. Przy tym założeniu zakupu Hondy Jazz w wersji hybrydowej zwróciłby się po przejechaniu 166 tys. km! Jeśli przeciętny kierowca przejeżdża nawet 30 tys. km rocznie, to oznacza to prawie 6 lat.
Deklarowane przez producentów spalanie benzyny czy oleju w samochodach hybrydowych nijak ma się do rzeczywistości. Tak naprawdę spalają około 10% więcej tradycyjnego paliwa niż podaje producent. Może się okazać, że oszczędności nie ma żadnych.Serwisowanie hybryd i pojazdów elektrycznych jest droższe niż samochodów z napędem tradycyjnym, a produkcja, transport i utylizacja elementów pojazdu hybrydowego kosztuje środowisko naprawdę sporo. Warto pokusić się o stwierdzenie, że hybrydy obciążają środowisko bardziej niż tradycyjne pojazdy, a już na pewno kosztują więcej, biorąc pod uwagę nie tylko koszty eksploatacji.
To może tylko elektryczny?
W samochodach hybrydowych silnik elektryczny pracuje obok benzynowego czy dieslowskiego.Silnik elektryczny, podobnie jak w innych hybrydach, pełni funkcję pomocniczą, a podstawową rolę w napędzaniu auta ma konwencjonalna jednostka. Motor benzynowy wyłączy się w czasie jazdy z bardzo małą prędkością oraz podczas chwilowego zatrzymania pojazdu np. na światłach czy przed przejazdem kolejowym.
Jak ktoś ma ochotę i pieniądze na fanaberie, może zdecydować się na auto wyłącznie z silnikiem elektrycznym. Po co komu wypasiony tradycyjny mercedes z salonu za jakieś 100 tys. Lepiej kupić miejskiego, małego Peugeota iOn w cenie… 121 770 zł
Samochody elektryczne są „wołowte”. Wspomniany Peugeot przyspiesza do setki w 16 sekund, zasięg na pełnym baku to tylko 150 km. To robi wrażenie. Sądzę, że hybrydy i elektryczne auta to kompletnie nie jest przyszłość. Poza tym, trzeba podjeżdżać często na stację, czyli do prostownika, i ładować akumulatory. Prąd do nich dostarcza tradycyjna elektrownia, która i tak kopci spalinami w niebo. Gdzie tu interes, gdzie tu korzyści?