Pozycjonowanie to bzdura!
Codziennie przychodzi na moją skrzynkę mailową przynajmniej jedna oferta pozycjonowania sklepów internetowych. Tytuły idą tak: Płacisz tylko za efekty. Gwarancja TOP10, TOP3 w Google. Brzmi zachęcająco, bo w przypadku większości sklepów internetowych Google generuje przynajmniej 70 procent ruchu. Brzmi przerażająco, ponieważ firmy od pozycjonowania obiecują szybki efekt z ryzykiem otrzymania filtra od Google. Skutkuje on brakiem strony w wynikach wyszukiwania, w efekcie załamaniem sprzedaży.
Widać jednak, że cały czas jest klientela na usługi, które nie przynoszą efektów. Lub przynoszą efekty wyłącznie krótkotrwałe. Dlaczego? Wyszukiwarka Google stawia na witryny z wysokiej jakości treścią i walczy z nienaturalnym linkowaniem. Pech chce, że definicję „nienaturalnego linkowania” znają tylko bystrzaki z Mountain View.
Wyprzedziłem wyszukiwarkę Google, o kilka lat. Gdy w latach 2005-2009 zakładałem sklepy internetowe www.edumed.com.pl, www.sklep-wiazowna.pl, www.vitamarket.pl wychodziłem z założenia, że powstają one by sprzedawać (odpowiednio wysoki współczynnik konwersji). Skuteczność miały zapewnić nie tylko opisy produktów, ale przede wszystkim podstrony i powiązane blogi z tekstami, które paradoksalnie sprzedaży szkodzą. Przykład: Sklep Wiązowna oferuje suplementy diety, ale jednocześnie jego blog informuje, że większość oferowanych leków to czyste placebo.
Praca, którą wykonuję, da się stracić słowami Ernesta Hemingwaya:
Wiedza, oferowanie internautom możliwie najdokładniej sprawdzonych, oryginalnych, a także szczerych – podyktowanych własnymi doświadczeniami, emocjami i pasjami – treści zapewnia powodzenie serwisu,, portalu czy sklepu internetowego.
Dziś brzmi to jak oczywista oczywistość. Ale jeszcze dwa lata temu usługi pozycjonowania stron wydały się iść odrębnym torem niż treść witryn. Teraz agencje SEO, by przetrwać, muszą stać się agencjami marketingu internetowego. Google do oceniania użyteczności stron używa nie tylko robotów. Sprawdzają ją też pracownicy Google, tzw. Human Factors.
A co z linkami?
Najlepszym sposobem „link buildingu” jest realizowanie strategii rozbudowanego content marketingu. Jeśli witryna oferuje unikalne i ciekawe treści internauci będą do niej linkować chociażby przez obecność w social media.
Właściciele stron i sklepów internetowych powinni zrozumieć, że świat nie kończy się na Google. Nie kończy się w takim sensie, że sama obecność w TOP 3 nie oznacza osiągnięcia oczekiwanego celu, np. zakupów. Przyszłość należy do sklepów, które oferują znacznie więcej niż opisy produktów. To właśnie dlatego wielkie sieci handlowe handlu tradycyjnego wydają nie tylko gazetki promocyjne, ale inwestują w magazyny wnętrzarskie (OBI), pisma skierowane do kobiet (Tesco, Biedronka) czy produkcję filmową (Leroy Merlin).
To samo staram się robić przy stronach, które mam pod opieką. Wymaga to masy lektur, pracy reasercherskiej, przygotowania własnych artykułów. Dlatego jestem spokojny, że konkurencja nawet mając tę wiedzę, niekoniecznie z niej skorzysta.