Polska edukacja tkwi w skansenie
Czy rzeczywiście polska szkoła przygotowuje do pracy w rzeczywistości XXI wieku? Rząd wie, że nie, bo Ministerstwo Przedsiębiorczości zapytało o to samych nauczycieli. [1] Głównym grzechem polskiej edukacji jest promowanie powierzchownej nauki, co przekłada się na słynne: zakuć, zaliczyć, zapomnieć.
Polska szkoła zabija rozwiązywanie problemów i krytyczne myślenie. Sam się o tym przekonałem, kiedy syn trzecioklasista w gimnazjum, odrabiając prace z polskiego, wzbraniał się przed podaniem własnym wniosków, bo „to nie spodoba się pani”, bo „tata, to nie w naszej szkole”.
Szkoła płynie w koleinie krytykowanych przez siebie bryków i gotowców, ale sama boryka się z problemem wyjścia poza schematy.
Tradycyjny model edukacji oparty na linearno-encyklopedycznym wkuwaniu i mający swe korzenie w XIX wieku trzyma się bardzo mocno. Tymczasem współczesność z wyzwaniami takimi jak zastosowanie sztucznej inteligencji w gospodarce, internet 5G, biotechnologia stwarza nowe wyzwania. Często są nawet one nieznane.
Postawienie na interdyscyplinarność w nauczaniu przedmiotów matematyczno-przyrodniczych, humanistyczno-społecznych wydaje się kwestią pilącą. Wiąże się z tym nie tylko zmiana programów szkolnych, ale także zasad finansowania szkół i wynagradzania nauczycieli tak, by dobrzy i skuteczni pedagodzy (wychwowujący olimpijczyków, laureatów konkursów, zawodów, uczniów odnoszących sukcesy w nauce, sporcie, literaturze, sztuce) zarabiali pieniądze ograniczone tylko decyzją dyrektorów szkół, nie zaś przepisami prawa.
Światowe Forum Ekonomiczne od lat przygląda się gotowości krajów na adaptację do rynku pracy jutra. Sprawdza również jakość edukacji, w 2020 badano: aktualność programów nauczania, inwestycji w umiejętności potrzebne na rynku pracy w przyszłości w Polsce wypada tragicznie: 41,9; najsłabsza jest Grecja 38,75; najlepsza Finlandia – 75,26. Jesteśmy nawet daleko od przeciętniaków – 55,3 – wynika z raportu. Bez zmian systemowych nie pomoże aktywność polskich nauczycieli przedmiotów zawodowych i uczniów szkół branżowych.
Mariusz Zyngier ze szkoły w Połańcu, profesor oświaty, najlepszy nauczyciel przedmiotów zawodowych w Ogólnopolskim Konkursie Nauczyciel Roku 2004 i finalista Global Teacher Prize 2017 reprezentował wraz z uczniami Polskę w trakcie Bangkok International Intellectual Property, Invention, Innovation and Technology Exposition (IPITEx) – 2017 i 2018 roku. W roku 2021 jego uczniowie będą po raz trzeci uczestniczyli w tym jednym z ważniejszych wydarzeń dla młodych, zdolnych i ambitnych. W Polsce jest ledwie kilka organizacji i wydarzeń wspierających uczniów już od poziomu szkoły podstawowej: NOT, Polski Związek Stowarzyszeń Wynalazców i Racjonalizatorów, Stowarzyszenie Polskich Wynalazców i Racjonalizatorów, Fundacja Zaawansowanych Technologii, Eurobusinnes Haller oraz Innovative Business Solutions.
’U nas wielu nauczycieli nie ma jakiejkolwiek motywacji do działań innowacyjnych, z wyjątkiem stałego od lat grona pasjonatów. No bo jaką mamy motywację? Finansową? Katecheta, przy pełnym szacunku dla jego pracy, ma stawkę godzinową wyższą niż innowacyjny, aktywny, nagradzany w kraju i na świecie inżynier uczący przedmiotów zawodowych, będący motorem napędowym proinnowacyjnych aktywności w swoim regionie. Pensum nauczyciela przedmiotów zawodowych – 20 godzin; 18 godzin – katechety – mówi rozgoryczony Zyngier. [2]
[1] Rząd zlecił raport o szkole. Oto główne grzechy polskiej edukacji, Klara Klinger, Gazeta Prawna, 27.03.2019
[2] Polska szkoła to skansen, o zawodach przyszłości uczeń może pomarzyć, Beata Igielska, Prawo.pl, 16.01.2021